Home / Miasto  / Gorzki

Gorzki

Na początku wszystko widzisz w samych superlatywach. Jasno wytyczony cel. Szczegółowy plan. Wiesz czego chcesz. Każdemu działaniu towarzyszy przyjemny dreszcz, poczucie siły i sprawczości. Czujesz, że świat stoi otworem. Wszystko na wyciągnięcie ręki! Wystarczy rozłożyć ramiona, chłonąć całym sobą…. i nagle napotykasz mur. Pojawia się smak porażki i zawodu. Niechciany. Zagłuszający całą słodycz wcześniejszych doświadczeń. Wykradający pewność siebie i tę przyjemną beztroskę, która towarzyszyła wszystkim zmaganiom.

Przytaczanym przeze mnie murem mogą być relacje, praca, uczelnia. Gorycz jest całkowicie subiektywna. Każdy z nas smakuje jej inaczej. Jesteśmy różni, szukamy odmiennych rzeczy, mamy inne priorytety. Jednak to co dla nas wspólne, to prawda, która niezmiennie przypomina:

Tam gdzie jest skarb Twój, tam jest i serce Twoje.

W społeczeństwie ponowoczesnym (bo nowoczesność już dawno nas rozczarowała) zbudowaliśmy sobie wielkie bezoosobowe systemy – mass media, rynki finansowe, telekomunikację – wierząc, że właśnie w ten sposób możemy się najefektywniej rozwijać i tworzyć. Globalizacja, umożliwiła nam to w szerszym zakresie, bo to właśnie dzięki niej możemy w prosty, wygodny sposób budować poza naszym podwórkiem. Poruszanie się wśród bezoosobowych układów jest dla nas już jakąś oczywistością. Nie ma co ukrywać – przyjmowanie takiego obrotu spraw jest prawdopodobnie niezbędne do funkcjonowania w naszym społeczeństwie.

Ot, taka moja gorzka diagnoza.

photo-1453230806017-56d81464b6c5

Życie w dużym mieście, jest dla mnie trwaniem w systemie, który nieustannie czegoś ode mnie wymaga, żąda, a (najczęściej) nie posiada konkretnej postaci. Niejasne motywy, zawoalowane działania. Praca po godzinach. Pozyskiwanie. Gromadzenie. Zarządzanie. Studnia bez dna… Wiem jednak, że to nie przestrzeń, w której żyję należy demonizować, a bezrefleksyjne konsumowanie wszystkiego wokół bez uwzględnienia prawdziwych potrzeb i realnego człowieka.

… a apetyt rośnie w miarę jedzenia. Jeżeli podążam jednym nurtem nie zadając sobie pytań o sens, zasadność, prawdę – wszystko to co tak bezsensownie w siebie pakowałam czy tworzyłam zmieni się w gorycz. Poruszanie się wśród wielkich systemów, gdzie wiadomość pędzi z prędkością światła i chwilę później się dewaluuje, nie sprzyja refleksji. Łatwo zagubić celowość jeżeli jest się jedynie maleńkim trybikiem w olbrzymiej machinie, niemniej nie jest to niemożliwe.

Nie zrozumcie mnie źle, sama na co dzień korzystam z dobrodziejstw social mediów, raportów wielkich korporacji i jakoś fascynuje mnie sektor kreatywny. Nie uważam też, że jedyną słuszną drogą jest zamieszkanie w małej chatce gdzieś w górach z dala od wszystkiego (chociaż czasami jest to kuszące). Rzecz w tym, żeby lokować swoją energię w to, w co naprawdę się wierzy i zawsze dostrzegać człowieka – czymkolwiek byśmy się nie zajmowali.

Szukanie siebie, do czego (i dla kogo!) powołuje mnie Bóg jest największą i najważniejszą przygodą do przeżycia. Może i banał… ale jak ciężko wcielić go w codzienność!

Lokowanie naszych marzeń i nadziei jest szalenie istotne. Każdy dzień naszej pracy, nauki powinien zbliżać nas do Niego i uczyć realnego zaangażowania na rzecz drugiej osoby. Myślę, że warto to sobie nieustannie przypominać.

Czy wiesz gdzie jest Twój skarb?

Sprawcie sobie trzosy, które nie niszczeją, skarb niewyczerpany w niebie, gdzie złodziej się nie dostaje ani mól nie niszczy. Bo gdzie jest skarb wasz, tam będzie i serce wasze. Łk 12; 33b-34

Brak komentarzy

Sorry, the comment form is closed at this time.